Czas na emocje i chaos

Mimo, że mamy już XXI wiek i świat się błyskawicznie zmienia, przywiązanie do spokoju, przewidywalności i dyscypliny wciąż charakteryzuje polską szkołę. Ale nie jest to natura samej szkoły, tylko potrzeba naszego społeczeństwa.

– Przepraszam, kiedy tu się wreszcie skończy przerwa?! – pytał zdezorientowany nauczyciel, który zaraz po inauguracji zwiedzał Centrum Nauki Kopernik. Setki dzieci, które śmiejąc się biegały od eksponatu do eksponatu, nie kojarzyły mu się ani ze zwiedzaniem, ani, tym bardziej - z uczeniem się. Co to za centrum nauki, w którym ludzie zachowują się tak, jakby się  po prostu dobrze bawili? Co to za uczenie się? No właśnie.

Uczenie się w polskiej kulturze to przede wszystkim szkoła. A szkoła to lekcja, którą prowadzi kompetentny nauczyciel, i uczniowie, którzy opanowują przekazywany materiał. Dostają za to stopnie i osiągają lepsze lub gorsze wyniki w testach. W naszym szkolnym systemie panuje ład i porządek, które dają, jeśli wszystko dobrze się układa, spokój ducha nauczycielom, uczniom i ich rodzicom.

Spokój przede wszystkim

Ten spokój jest dla nas naprawdę ważny. Badania przeprowadzone przez Tomasza Piątka z Centrum Nauki Kopernik pokazują, że nauczyciele przywiązują ogromną wagę do dyscypliny podczas lekcji. Zapewnienie jej uważają za swój obowiązek i dowód kompetencji. Zagrożenie bezpieczeństwa uczniów jest w związku z tym najczęściej wymienianym czynnikiem na liście obaw, które zniechęcają ich do prowadzenia doświadczeń podczas lekcji. Oddanie inicjatywy dzieciom podczas eksperymentów wiąże się z ryzykiem nieprzewidywalności. Dotyczy to zarówno fizycznego porządku w klasie (uczniowie chodzą, rozmawiają, wykonują różne czynności), jak i rezultatów pracy. Doświadczenie zawsze się też może po prostu nie udać. Podczas lekcji przyrody nauczyciele wolą więc poprowadzić lekcje z podręcznikiem niż robić doświadczenia. Dość chętnie korzystają też, jak wynika z badań, z pokazów czy filmów. To, co dzieje się wówczas w klasie pozostaje pod ich pełną kontrolą. Mogą zdążyć do końca omówić temat i podyktować konieczne definicje. Zdecydowanie wolą to od bałaganu, który powstaje, gdy się robi eksperymenty i prowadzi dyskusje z uczniami. I choć brzmi to wszystko jak opowieść o „każdej normalnej klasie”, w tym przywiązaniu do spokoju, przewidywalności i dyscypliny widać nie tyle naturę szkoły, co nasze potrzeby jako społeczeństwa.

Niepewność i władza

Geert Hofstede, holenderski psycholog społeczny, autor bestsellera „Kultury i organizacje”, badał różnice kulturowe. Objął nimi aż 74 kraje. Zaproponował, aby analizować różnice sprawdzając stosunek ludzi do czterech kwestii. Chciał wiedzieć, jak w danym społeczeństwie traktuje się indywidualizm, jaki wpływ na role społeczne mają różnice płciowe i jak rozumiany jest dostęp do władzy. Badał też, jak ludzie reagują na niepewność, czyli nowe sytuacje, które nie wiadomo, jak się skończą. Właśnie te dwie ostatnie kwestie – niepewność i władza – są tropem, który pomaga zrozumieć zdziwienie dotyczące uczenia się w Koperniku. Hofstedego interesowało, jak ludzie zachowują się w obliczu sytuacji, o których nie wiedzą, jak się zakończą. Jeśli – oczywiście – w ogóle odczuwają ten problem. Okazało się bowiem, że potrzeby ludzkie są tu ogromnie zróżnicowane. Szwedów, Duńczyków, Brytyjczyków i Amerykanów łączą niskie wskaźniki unikania niepewności. Greków, Belgów, Portugalczyków, Belgów i Rosjan – silny stres w sytuacjach nieprzewidywalności. Polska znalazła się w pierwszej dziesiątce krajów, których mieszkańcy chcą unikać sytuacji niepewnych! Co z tego wynika dla szkoły?

Według Hofstedego, studenci z krajów, gdzie silnie dąży się do unikania niepewności, oczekują od nauczycieli, że będą oni ekspertami, znającymi odpowiedź na każde pytanie. Nie do przyjęcia jest dla nich sytuacja, w której nauczyciel udzieli niejednoznacznej odpowiedzi lub po prostu powie „nie wiem”. Studenci z takich krajów mają skłonność do niedoceniania swoich osiągnięć. Przypisują je po prostu łutowi szczęścia i mówią „udało mi się”. W kulturach, gdzie ludzie starają się unikać niepewności, rodzice są rodzajem publiczności, która, co prawda, bierze udział w procesie kształcenia, ale nigdy nie jest pytana o zdanie. Brzmi znajomo?

Te obserwacje dotyczą nie tylko Polski. Porównując grupy niemieckich i brytyjskich studentów holenderski badacz notował, że ci pierwsi domagali się dokładnego planu zajęć, precyzyjnych instrukcji i jednoznacznych odpowiedzi na pytania. Drugim zależało na swobodzie planowania programu, dobrowolnych pracach domowych. Nie do przyjęcia była dla nich sytuacja, w której dopuszczano tylko jedną, prawidłową odpowiedź. Oczekiwali dodatkowych punktów za oryginalność wypowiedzi. Do których jesteśmy dziś bardziej podobni?

Aprobata dla autokratycznych metod

W badaniach przeprowadzonych przez Hofstedego, Polska zajmuje 27. miejsce w zestawieniu, które pokazuje stosunek ludzi do nierównego podziału władzy. Oznacza to, w skrócie, naszą dość silną aprobatę dla autokratycznych metod podejmowania decyzji. Według badacza, w takich kulturach podmiotami całego procesu nauczania są nauczyciele. To oni są najważniejsi  i decydują o drodze intelektualnego rozwoju uczniów. Wszelkie formy komunikowania się w klasie są inicjowane przez nauczyciela i na ogół panuje idealny porządek. Uczniowie mogą zabierać głos tylko wtedy, kiedy są o to poproszeni. Cały proces edukacyjny jest traktowany bardzo osobiście. Przy tematach bardziej zaawansowanych przekazuje się wiedzę z jakiejś dziedziny nie w postaci uniwersalnych prawd, lecz jako osobistą mądrość nauczającego. Jak zauważał badacz, w krajach o dużym dystansie władzy,  większy nacisk kładzie się na szkolnictwo wyższe. Podtrzymuje się tym samym rozwarstwienie społeczeństwa na elity i ludzi słabo wykształconych. W krajach o niskiej zgodzie na nierówność, jak Austria, Szwecja czy Nowa Zelandia, większość środków z budżetu przeznacza się na powszechne szkolnictwo na poziomie średnim. Przyczynia się to do rozwoju klasy średniej.

Między nawykiem, a inspiracją

Jak się to wszystko ma do uczenia się w Koperniku? Choć jako społeczeństwo cenimy przewidywalność, zaczynamy doceniać korzyści, jakie wynikają z otwartości na nowe sytuacje. Jesteśmy więc przywiązani do szkolnego porządku, ale coraz bardziej cenimy też aktywność i zaangażowanie. We wspomnianych już badaniach Tomasza Piątka z CNK, ci sami nauczyciele, którzy tak dbali o dyscyplinę w trakcie lekcji, z entuzjazmem wypowiadali się o nowych metodach nauczania. Dostrzegali, że prowadząc doświadczenia, uczniowie uczą się samodzielności, odpowiedzialności, krytycznego myślenia. Nie ma w tym żadnej sprzeczności. Po prostu zmieniamy się jako społeczeństwo i zaczynamy zastanawiać się, na czym bardziej nam zależy w edukacji. Cenimy sobie bezpieczeństwo i porządek, ale inspirują nas historie rebeliantów, którzy stworzyli Dolinę Krzemową. Tęsknimy do autorytetów, ale coraz bardziej doceniamy umiejętność krytycznego myślenia. Uważamy, że uczniowie powinni być posłuszni, ale mamy nadzieję, że nasze dzieci będą przedsiębiorcze i wezmą sprawy w swoje ręce. Oczekujemy od uczniów wysokich wyników w testach, ale mamy nadzieję, że lekcje w ich szkole będą równie ciekawe, jak doświadczenia w centrum nauki. Jesteśmy dumni z wysokiej pozycji polskich piętnastolatków w badaniach PISA. Martwi nas jednak, że w innych badaniach OECD, dotyczących umiejętności kreatywnego rozwiązywania problemów, wypadamy słabo. Trudno to wszystko pogodzić, więc właśnie uczymy się wybierać.

Bez granic i ograniczeń

Centrum Nauki Kopernik to dwupiętrowa, otwarta przestrzeń. Wyodrębniono w niej wprawdzie galerie – Korzenie cywilizacji, Świat w ruchu, Człowiek i środowisko, Re:generacja, ale granice między nimi są w zasadzie niewidoczne. Eksponaty stoją w grupach, bez widocznego na pierwszy rzut oka porządku. Ani w linii, ani w szeregu. Nie ma przewodników, nie ma strzałek, które wskazywałyby porządek zwiedzania. Są animatorzy, którzy odpowiadają na pytania i pomagają korzystać z eksponatów. Jest też masa ludzi wokół – zwiedzający są otoczeni przez innych, którzy obserwują, podpowiadają, działają. Założenia Kopernika – wolność zwiedzania, swoboda eksperymentowania, zgoda na emocje i chaos, są sprzeczne z wszystkim, co cenimy w edukacji. A mimo to w lipcu Kopernik świętował odwiedziny pięciomilionowego gościa. Oznacza to, że od otwarcia centrum odwiedza około miliona osób rocznie. To wynik, którego nikt, projektując Kopernika, się nie spodziewał. Panie Hofstede, chyba niedługo trzeba będzie powtórzyć badanie dla Polski.

 

Tekst ukazał się w Newsweek Psychologia 10/2015

dr Ilona Iłowiecka-Tańska – antropolog kultury, kierownik Działu Ewaluacji i Analiz w Centrum Nauki Kopernik. Zajmuje się ideami modernizacji społecznej. Autorka książki „Liderzy i działacze: o idei trzeciego sektora w Polsce”